środa, 29 lipca 2020

Wojna według Okunia.



Edward Okuń "My i wojna" (1917-1923)

Źródło obrazu : http://www.muzeumsecesji.pl/galeria_pliki/okun/okun1.html

Obraz ten pierwszy po raz zobaczyłam w internecie, w dodatku na zagranicznym profilu o sztuce (daily_paintings) i dziwiło mnie wtedy czemu nie w podręczniku od plastyki czy czegoś innego. Dzisiaj znów natknęłam się na niego na profilu strony Polish Masters of Art, czytając przy okazji, że okres powstawania obrazu ma związek z latami mającymi wpływ na historię Polski, czyli wybuchem rewolucji bolszewickiej, odzyskaniem przez Polskę niepodległości i wojną polsko-bolszewicką.
Najbardziej przemawia kontrast pomiędzy tematem, a jego przedstawieniem. Mamy tu wojnę w stylu secesyjnym, czyli art nouveau, o czym świadczą ozdobne skrzydła ciem, pokryte złotem, bogactwo zdobienia, postawienie na wzór. Przypomina to trochę jakąś legendę, baśń, mit, aż przypomina się "Labirynt Fauna", opowieść o dziewczynce, która ucieka od wojennych okrucieństw w bajkowy świat wyobraźni. Jednak, myśląc o Kossaku, Matejce i innych tam też temat przedstawiany jest w majestatyczny sposób, może mniej kolorowy, bardziej realistyczny i dlatego paradoksalnie mniej nas uderza, a może przyzwyczailiśmy się do obrazów tego typu od najmłodszych lat.
Napisałabym więcej, ale nie chcę napisać zbyt dużo.


Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się jeszcze czegoś na temat symboliki tego dzieła, odsyłam do strony historiaposzukaj, jest tam napisane między innymi o tym dlaczego para niesie kwiaty, a węże posiadają skrzydła ciem https://www.historiaposzukaj.pl/wiedza,obrazy,366,obraz_edward_okun_my_i_wojna.html.

O postaci samego Okunia można się za to dowiedzieć więcej z Niezłej Sztuki
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/czule-struny-sztuki-edward-okun/

piątek, 24 lipca 2020

Źródła źródeł do prac dyplomowych.

W tym poście chciałabym poruszyć temat skąd czerpać publikacje naukowe do pisania prac dyplomowych lub innych prac. Skupię się na stronach internetowych, chociaż oczywiście zawsze warto wstąpić do tradycyjnej biblioteki. Stron tych jest o wiele więcej niż tu podałam, ale przytoczę tylko te, z których sama korzystam.

Academia.edu

Na tej stronie, jak i kolejnych omówionych warto założyć konto, aby mieć łatwiejszy dostęp do artykułów, zarówno polskich jak i zagranicznych.  Posiada szeroką bazę literatury, po założeniu konta i wyszukaniu pierwszych fraz na maila automatycznie zaczynają przychodzić kolejne propozycje, co jest zarówno przydatne jak i denerwujące po jakimś czasie. Aby mieć większy dostęp do prac naukowych można wykupić płatny dostęp, nigdy nie korzystałam z tej opcji.

Researchgate.net

Tu także nie brakuje publikacji rozmaitych naukowców po polsku, angielsku czy inszemu, każdy z nich zakłada własne konto, na którym udostępnia artykuły, których jest jednym bądź jedynym z wielu autorów. Do części z nich nie ma możliwości wolnego dostępu, jeżeli artykuł bardzo nas interesuje można napisać do osoby go udostępniającej grzeczną wiadomość z prośbą.

Ceeol.com

Poprzednie strony zawierają, a przynajmniej mi się tak wydaje, w większości publikacje z zakresu nauk ścisłych. Tutaj królują prace humanistyczne. Sporo z nich można odnaleźć w ojczystym języku.  Są też książki czy artykuły, które należy wykupić. Strona jest ciekawa pod względem możliwości wyszukania niestandardowych publikacji na zwyczajne tematy.

ClinikalKey

O tej bazie, a dokładnie o tym że moja uczelnia ma do niej darmowy dostęp, dowiedziałam się dzięki uprzejmości koleżanki. Warto sprawdzać na stronach bibliotek uczelni, bo mogą mieć one wykupione dostępy do określonych baz. ClinkalKey została przygotowana przez wydawnictwo Elsevier, które być może kojarzycie z książek medycznych, w moim przypadku z "Dermatologii dla kosmetologów". Dlatego sporo tutaj okołomedycznych tematów. Jednakże trudno o aplikacje w języku polskim. Co ciekawe po zalogowaniu na stronie i połączeniu przez VPN z siecią, która ma wykupiony dostęp do bazy, można pobierać całe rozdziały książek.

Dla przykładu instrukcja jak połączyć się z serwerem biblioteki UJK
Bazhum.muzhp.pl

Baza, z której nie miałam okazji korzystać, ale poleca ją koleżanka przyszła polonistka. Ze strony można wyczytać, że oferuje dostęp do pełnych tekstów periodyków; humanistycznych czasopism. Prosta szata graficzna zdecydowanie zachęca do korzystania z niej. Na stronie wyróżnione są podkategorie: lista czasopism, lista autorów i lista wydawnictw, według których odnajduje się potrzebne publikacje.


Szukanie artykułów to umiejętność jak każda inna, która wymaga treningu. Trzeba spędzić trochę czasu, aby odnaleźć te, które najbardziej odpowiadają naszym oczekiwaniom. Pamiętajmy, aby zawsze doceniać pracę, którą autorzy włożyli w ich przygotowanie oraz wiedzę, którą zdobywali przez lata by móc je napisać, ale też nie lekceważyć tego co robi się samemu, bo inaczej możemy popaść w poczucie bezsensu. Nawet jeśli nikt nie czyta naszych prac, wzbogacają one własną wiedzę, która przydaje się w codziennym funkcjonowaniu. Doceniajmy również środowisko naturalne, bo to ono jest inspiracją i przedmiotem badań dla większości nauk, przecież wielu filozofów greckich to od natury zaczynało swoje rozważania, przy okazji czerpiąc podobno z filozofii innych krajów np. Egiptu, tak przynajmniej gdzieś czytałam.

poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Nic mnie tak nie dosięga jak codzienność.

Ta lekka parafraza tytułu piosenki Dawida Podsiadły i Tego Typa Mesa(przedziwna odmiana, której poprawność musiałam zweryfikować) rozpoczyna dzisiejszy post. Codzienność, kształtowana przez nas i narzucana nam na co dzień. Czasami nas śmieszy, dobija, nuży. Zazwyczaj kojarzy się z epitetem "szara". Codzienność nie jest niezwykła, bo spotyka nas każdego dnia, to jakiś jego powtarzalny wyrywek, fragment  tworzący rytmiczny wzór całego życia. Kiedyś musi nas dopaść, dając zarówno bezpieczeństwo jak i zamykając w ramach.

Artyści nie chcą codzienności. Uciekają od niej przez przekręcanie jej, drwienie z jej potknięć narzędziem groteski czy wytwarzanie zupełnie odrębnych rzeczywistości. Jednak wszystko to odbywa się w jej przestrzeni, a wszelkie karykatury z niej właśnie czerpią, lekko naginając konstrukcję codzienności do własnych potrzeb. Artyści mają problem z załatwianiem spraw w urzędzie, odnajdywaniem się w utartych schematach. Tylko kto jak nie oni tak dobrze opisuje biurokratyczne przypadłości czyniąc je bardziej znośnymi? Kto tak dobrze rozumie prawidła codzienności, równolegle okazując im pozorne niezrozumienie? I kto codziennie bacznie przygląda się jej na każdym kroku, co trochę to innym spojrzeniem? 

Codzienności się nie uniknie. Jest jak forma dla Gombrowicza. Można ją tylko czasem lekko przechylać na własną stronę interpretacją i skromnym wkładem w jej bogaty dorobek otwierający nam co rano oczy. Tak jak miliardom innych obserwatorów. 

czwartek, 21 września 2017

Sesja twórcza.

Zauważyłam, że największy przypływ twórczej energii dopada mnie podczas zrywu naukowego poprzedzającego egzamin (geneza wpisu została już wyjaśniona). I można to tłumaczyć chęcią robienia czegokolwiek innego niż niepocieszne spoglądanie w kartki pełne ilustracji mięśni. Jednak ja nie dopatrywałabym się tylko takiej przyczyny. Uważam, że wiąże się to z potrzebą zmiany myślenia z analitycznego na twórcze. Z drugiej strony odnoszę wrażenie, że jedno napędza drugie. Oczywiście dochodzi też fakt, że jakiej by nam dana czynność nie sprawiała przyjemności, po dłuższym czasie staje się powszednia, aż nużąca. Pisałam ostatnio z Ukrainką prowadzącą konto na  Instagramie (kiedyś prowadziło się przedsiębiorstwa, dziś konta na serwisach społecznościowych), bardzo ciekawe zresztą, która stwierdziła, że cieszy się z powodu nie wybrania anglistyki. W odwrotnym przypadku znienawidziłaby wykładany język. I coś w tym jest. Dlatego ja postanawiam czerpać radość z niezwiązanego zbytnio z zainteresowaniami kierunku. Być może wybierając go, ocaliłam własne zainteresowania. 





Może kogoś zaciekawiło konto? https://www.instagram.com/queen_gorilla_gor/ 

środa, 13 września 2017

Nie wiem

Nie wiem dokąd zaprowadzi mnie dzisiejszy dzień. Co z niego wyniknie. Czy to nie niesamowite? I czy to nie niepokojące zarazem.



Czasem chciałabym wiedzieć, co mnie czeka w przyszłości. Pamiętam któryś z filozofów powiedział, że gdybyśmy od początku wiedzieli w czym jesteśmy najlepsi, poświęcalibyśmy się tylko tej czynności, osiągając mistrzowski poziom, jednocześnie nie marnując czasu na nieistotne zajęcia. Ale czy można się z nim zgodzić? Wszystko przecież nas czegoś uczy. Nawet jeśli bezpośrednio się nie przydaje, rozwija ukryte zdolności, które pną nas do przodu w innych dziedzinach codziennego funkcjonowania. Czasem zdaję sobie sprawę jak wszystkie jego aspekty się ze sobą wiążą. Przenikają, w momentach na które nawet nie przyszło nam na myśl zwrócić uwagi. Lub przyszło, ale nazwaliśmy to przypadkiem.  Jak humanizm pokrywa się z naukami ścisłymi. Interpretacja z analizą. Uzupełniają się nawzajem i walczą o poznanie prawdy. O świecie, który krzyczy do nas, że to my w nim żyjemy i my jesteśmy odpowiedzialni za jego kształt. Codziennie wybierając z jakiej perspektywy chcemy go oglądać. 

środa, 16 lipca 2014

Dżem, noc, pierwszy post.

A więc piszę pierwszy post na tym blogu. Czemu w ogóle go założyłam? A tak jakoś z wakacyjnych nudów i potrzeby podzielenia się swoimi przemyśleniami z szerszym gronem odbiorców. Zobaczymy ile jeszcze będę go pisać, myślę, że nie potrwa to zbyt długo. W każdym razie każda notatka będzie dla mnie nowym, ciekawym doświadczeniem i mam nadzieję, że tym samym stanie się dla Was :).

Przed chwilą skończyłam oglądać film Skazany na bluesa. Spodobał mi się bardzo. Chociaż spodobał to niezbyt dobre słowo. Wzruszył mnie. Poruszył jakieś nieznane zakątki mojego serca, duszy, świadomości. Niestety później zajrzałam do komentarzy na filmwebie i dowiedziałam się, że film nie był do końca wiarygodny, nie zgadzało się parę ważnych faktów. Trochę to mnie zmartwiło, poczułam, że moje wrażenia nie były całkowicie prawdziwe. Ale czy to ważne? Chyba nie. Najważniejsza jest muzyka. Ona na pewno nie zawiera w sobie fałszu. Jakoś nigdy nie słuchałam zbyt dużo dżemu. Lubiłam ich kilka piosenek, ale nie znałam ich historii. Teraz też nie stanę się nagle wielką fanką, ale do utworów będę wracać częściej. Bo warto.